Krótka recenzja "Jazdy z Dodą"

Obejrzeliśmy pierwszy odcinek "Jazdy z Dodą". Mówi się trudno i żyje dalej. Wiemy, że Doda potrafi zrobić naprawdę dobry show, ale tym razem nie wyszło. I nie jest to jej wina, tylko koncepcji całego programu - zabrakło fajnego pomysłu. Nie wystarczy wsadzić seksowną gwiazdę za kierownicę i kazać się jej śmiać i krzyczeć na światłach. My mamy trzy proste pomysły na ożywienie "Jazdy z Dodą".

1) Zaprosić do programu Radka Majdana. Rozmowa Dody z mężem przez telefon była najbardziej ekscytującym momentem programu. Poza tym nie ma jak facet siedziący na tylnym siedzieniu i pouczający swoją kobietę jak ma jeździć. Emocje gwarantowane.

2) Niech Doda robi prawo jazdy na Śląsku. Po Warszawie to każdy jeździć potrafi.

3) Brakuje nam sympatycznej i dowcipnej pani z tego programu:

Może to ona powinna uczyć Dodę? My pamiętamy, że ta pani była bardzo nowoczesna i bezpruderyjna - na pewno dogadałaby się z gwiazdą "Baru". Jakieś pogaduchy o facetach, o seksie - to byłoby wesołe.

Więcej o:
Copyright © Agora SA