Książę George ogląda samoloty. "Zafascynowany", ale miał za dużo wrażeń. Nie dał się Williamowi przekonać do "sterowania"

Książę George wraz z rodzicami pojawił się z wizytą na jednym z największych na świecie pokazów lotniczych, "The Air Tattoo".

Jak opisuje magazyn "People", księżna Kate i książę William sprawili wszystkim uczestnikom i obsłudze The Air Tattoo ogromnie miłą niespodziankę. Książęca para na wizytę w bazie lotnictwa wojskowego pod Londynem zabrała swojego syna! Książę George i jego reakcje pochłonęły zarówno cywilów jak i wojskowych. Mały książę wydawał się być zafascynowany ogromną liczbą maszyn, mundurami i przelatującymi nad głowami samolotami.

Był wyraźnie zainteresowany wszystkim. Pokazywał palcem na przelatujące samoloty - mówi "People" komandor Sił Powietrznych Dawn McCafferty.

<< ZOBACZ ZDJĘCIA >>

Najwięcej uwagi 3-latka przyciągały jednak helikoptery. Nic dziwnego, w końcu jego tata był pilotem jednej z takich maszyn.

Wyobrażam sobie, że jego ojciec opowiadał mu sporo o helikopterach, bo co nieco o nich wiedział i ciągle powtarzał "śmigło ogonowe". Jest niezły jeśli chodzi o wiedzę techniczną. Widać, że już liznął trochę treningu - śmieje się porucznik Jim Hobkirk w rozmowie z "People".

Jednak taki ogrom wrażeń i przede wszystkim hałasu wydawał się w pewnym momencie przytłoczyć księcia George. Jak relacjonują świadkowie, wówczas rodzice, a zwłaszcza księżna Kate skupili się na tym, aby ich syn nie tracił humoru.

Książę William zabrał syna i żonę na pokład helikoptera Squirrel, którym sam latał, służąc w 2009 roku w brytyjskim wojsku. Książę George wydawał się jednak nieco skołowany, wówczas księżna Kate zaproponowała, aby zamknąć na chwilę drzwi od maszyny, by nieco zmniejszyć hałas.

Jak zamknęliśmy drzwi mieli krótką, rodzinną chwilę dla siebie. Książę William opowiadał synowi, że też na takim latał. Pokazywał mu różne przyrządy i chciał posadzić go z przodu za sterami, George wolał jednak zostać z tyłu razem z mamą. Do końca wydawał się już nieco przytłoczony - opowiada dalej porucznik Jim Hobkirk.

ZI

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.