Julia Roberts BOSO w Cannes. O tym mówi dziś cały świat. "Zdeptała regulamin i wyrzuciła go przez okno"

Julia Roberts "nie ma czasu na obcasy" i "zignorowała wieloletnią etykietę" - zagraniczne media ZACHWYCONE sprzeciwem aktorki wobec seksistowskiej polityki czerwonego dywanu w Cannes.

Czerwony dywan rządzi się swoimi prawami - te najważniejsze mają dokładnie ustaloną i powszechnie znaną politykę zachowań oraz dress-code'ów. Piękne suknie wieczorowe ( w Cannes stawia się na długie ), a do tego wysokie obcasy - tak aktorki powinny prezentować się na premierach największego festiwalu filmowego świata.

Julia Roberts ma jednak tego serdecznie dość.

Na czwartkowej premierze jej najnowszego filmu "Money Monster" wszystko szło jak zwykle. Piękna Julia, obok piękny George Clooney i jego jeszcze piękniejsza żona, Amal - pozują do zdjęć, udzielają wywiadów, pozdrawiają fanów.

Joel Ryan / AP (AP Photo/Joel Ryan)

I wtedy zaczęły się schody - dosłownie i w przenośni. Roberts skierowała się w ich kierunku, ale długa suknia (cudowny projekt Giorgio Armani Prive, który był ukłonem do czerwonej kreacji z filmu "Pretty Woman") praktycznie uniemożliwiała jej chodzenie. Do tego te szpilki... Jak niby miała wejść na górę nie przewracając się przy tym?! Rozwiązanie nasunęło się samo...

OLAĆ ETYKIETĘ.

Aktorka zrzuciła szpilki i przeszła po schodach boso.

AP

Co z tego? Nic wielkiego? Jakie to niby ma znaczenie? Ot, wielka gwiazda zrzuciła buty i przeszła się boso po mięciutkim czerwonym dywanie. No cóż, to nie do końca tak. A cała akcja jest zgrabnym przypomnieniem głośnej zeszłorocznej debaty (zwanej "Flatgate") na temat seksizmu i wymuszania na kobietach noszenia wysokich obcasów w Cannes. W 2015 roku grupa kobiet nie została wpuszczona na wydarzenie właśnie ze względu na to, że miały na sobie płaskie buty, botki za kostkę czy sandały na koturnach. Organizatorzy festiwalu byli nieugięci - szpilka to szpilka, drogie panie!

Wielu gwiazdom, w tym osobom starszym z problemami ortopedycznymi, odmówiono wstępu - informował "Screen Daily".

Zaprzeczeniom nie było końca. Głos zabrał nawet sam dyrektor imprezy Thierry Fremaux - nazwał te doniesienia "nieprawdziwymi i bezzasadnymi". Jednakże gwiazdy przedstawiały sprawę nieco inaczej i przyznawały - "zakaz noszenia balerin" istnieje.

Jeśli mam być szczera, każdy powinien móc nosić płaskie buty. Nie powinno się na nas wymuszać noszenia obcasów, taki jest mój punkt widzenia - mówiła wówczas Emily Blunt, jedna z aktorek, która głośno sprzeciwiała się podwójnym standardom imprezy. - Wszystkim wydaje się, że nadeszły nowe czasy równości, a tak nie jest.

Roberts nie złamała etykiety - przyszła w wymaganych szpilkach. A to, że ulubienica Ameryki zrzuciła je w trakcie premiery w geście solidarności z innymi, to już całkiem inna sprawa.

Zagraniczne nie kryją zachwytu:

Julia Roberts zdeptała regulamin i wyrzuciła go przez okno - podsumowuje zachwycony Mirror.co.uk. - I miała gdzieś, czy to wypada.
Buntowniczka! Mimo że przyszła w szpilkach i zrzuciła je dopiero na czerwonym dywanie, już jest to małym krokiem w stronę równości - pisze "Vanity Fair".
Nie obchodzi jej żaden dress-code. Robi rzeczy po swojemu! - czytamy na Eonline.com

JEAN-PAUL PELISSIER / REUTERS / REUTERS

W tym roku "polityka wysokich obcasów" jest jednym z tematów nr jeden - czasem filmy schodzą wręcz na drugi plan. W czasie konferencji prasowej z aktorami i twórcami filmu "Café Society", główna gwiazda nowego obrazu Woody'ego Allena, Kristen Stewart, została poproszona o wyrażenie swojej opinii na ten temat:

To musi się zmienić natychmiast. Jeśli idę na takie wydarzenie, a obok mnie jest mężczyzna i zostaję zatrzymana ze słowami: "Przepraszam, nie możesz wejść - nie masz obcasów", to mówię: "Mój przyjaciel też nie ma. Czy to znaczy, że powinien zacząć je nosić?". I to musi działać w dwie strony. Nie można wymagać od kobiet czegoś, czego nie wymaga się od mężczyzn. Rozumiem, że wymagane są stroje wieczorowe, ale powinnam mieć możliwość zdecydowania, czy chcę mieć szpilki czy płaskie buty.

Nic dodać, nić ująć. A dla pani Julii, wielkie brawa!

ERIC GAILLARD / REUTERS / REUTERS

AB

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.