Jakub Żulczyk i "diagnoza świata" na podstawie filmów z Leonardo DiCaprio. Niby śmieszne, ale trudno się nie zgodzić

Jakub Żulczyk wykorzystał filmy z Leonardo DiCaprio, żeby postawić diagnozę światu. Śmieszne? Owszem, ale nie sposób się z tym nie zgodzić. I to całkiem na serio.

Jakub Żulczyk obejrzał "Zjawę" z Leonardo DiCaprio w roli głównej, co wprawiło go w stan tęgiej refleksyjności. Pisarz przypomniał sobie chwile, gdy w latach 90. oglądał  "Titanica", również z Leo w roli głównej. Traktując aktora jako łącznika pomiędzy tamtym światem a dzisiejszym, Żulczyk na Facebooku snuje refleksję dotyczącą kondycji współczesności. Robi to z pisarskim wdziękiem, obficie spoilerując "Zjawę", by na koniec stwierdzić, że lepiej już było.

Gdy byłem młody, kilkanaście nominacji do Oskara i triumf frekwencyjny w kinach zdobył film z DiCaprio, w którym to młody i piękny DiCaprio zakochuje się w arystokratce, maluje ją, przeżywa z nią wielką wspaniałą miłość, na koniec co prawda się topi, ale ich wielka i wspaniała miłość ostatecznie przeżywa śmierć. Muzyczną wizytówką filmu była wzruszająca piosenka Celine Dion, którą zna każdy.
Dzisiaj, gdy zaczynam być niemłody, kilkanaście nominacji do Oskara i triumf frekwencyjny w kinach zdobywa film z DiCaprio, w którym to stary, brudny i opuchnięty DiCaprio wykopuje się własnymi rękoma z grobu, by dwie godziny czołgać się w malignie, zeżreć surową wątrobę bizona, znaleźć konia, spierdolić się z koniem w przepaść, a następnie wypatroszyć tegoż konia i położyć się spać w jego wyflaczonym brzuchu. Muzyczną wizytówką filmu są nokturnalne ambientowe wyziewy Alva Noto.
Świat, w porównaniu do lat 90-tych, przestał być fajnym i różowym miejscem, tyle wam powiem - kończy wpis Jakub Żulczyk.

Konstatacja, że lata 90. były najwspanialszą dekadą od przynajmniej kilku dziesięcioleci, nie jest nowa, ani odkrywcza. Lansują ją głównie ci, którzy urodzili się latach 70. i 80. i którzy z tamtego okresu pamiętają przede wszystkim swoją młodość. Interesujące jest jednak dojście do niej po szczeblach poskładanych z filmów Leonardo DiCaprio. Ma to sens, jeżeli sobie uświadomimy, że "Zjawa", film bez mała fizjologiczny w swojej dosłowności, bliższy dokumentowi lub chwilami nawet reality show, nie miałby szans być nakręconym w latach 90. I z drugiej strony, czy dzisiaj, kiedy wspomniana dosłowność jest niezbędnym elementem superprodukcji, byłoby możliwe nakręcenie pełnego poetyckiej grozy, romantycznego filmu katastroficznego, jakim jest "Titanic"?

"Fajnie" i "różowo" już było, teraz i w kinie i w życiu zmagamy się z pornograficzną dosłownością świata. I komu przeszkadzało, że kiedyś byliśmy młodzi?

Zobacz wideo

JZ

Pobierz darmową aplikację Plotek na telefony z Androidem

Zgadzasz się z diagnozą Jakuba Żulczyka?
Więcej o:
Copyright © Agora SA