Zanim została żoną najlepszego polskiego piłkarza, Anna (z domu) Stachurska była odnoszącą sukcesy zawodniczką karate. Po ślubie z napastnikiem Bayernu Monachium jej kariera nabrała błyskawicznego rozpędu. Lewandowska prowadzi popularnego bloga, organizuje treningi fitness, występuje w reklamach telewizyjnych, a ostatnio wydała nawet książkę.
Wielu osób zarzuca jej, że nie osiągnęłaby tak wiele, gdyby nie słynny mąż. Robert Lewandowski ma inne zdanie. W rozmowie z magazynem "Skarb" stwierdził, że jest bardzo dumny z przedsiębiorczej żony, która, w jego opinii, do wszystkiego doszła sama.
Ania nigdy nie chciała wykorzystać mojego nazwiska. Jestem dumny, że udało się jej tak wiele osiągnąć. Robi to, co kocha i to, co potrafi. Sprawia jej to radość. Jest bardzo ambitna. Trenując wiele lat, wyrobiła sobie charakter, który nie pozwala jej łatwo się poddać. Pracuje na własny rachunek - podkreślił piłkarz.
Jak myślicie, czy rzeczywiście udałoby się jej tyle osiągnąć, gdyby nie nazwisko?
em