"Kaziunia" Szczuka pierwszy raz pokazała partnera: On leży na kanapie, a ona mu gotuje

Kazimiera Szczuka pierwszy raz z partnerem.

"Populistka kobiet, które nie umiały ułożyć sobie życia w rodzinie", "Babochłop", "Lesba" - takie mniej więcej komentarze o Kazimierze Szczuce możemy znaleźć na forach internetowych. Tymczasem ta zimna, niedostępna, o zgrozo, FEMINISTKA po raz pierwszy pokazuje swojego wieloletniego partnera, dom, koty i opowiada ckliwie o mieszczańskim życiu.

Przeglądając półki z prasą kolorową (nomen omen tzw. "kobiecą"), "VIVĘ!" znajdziemy na tej wyższej. Jest droższa, robi własne sesje modowe, zatrudnia Piotra Najsztuba czy Jerzego Iwaszkiewicza. A jej okładki zdobią najpopularniejsze gwiazdy: Edyta Górniak, Doda, Justyna Steczkowska. Mimo to nikt z czytelników nie spodziewał się, że w tym dwutygodniku swojego prywatnego coming outu  dokona Kazimiera Szczuka .

Szczuka, historyczka literatury i krytyczka literacka, dziennikarka, feministka, a ostatnio "jedynka" listy koalicji Europa Plus Twój Ruch w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Bydgoszczy. Czy to właśnie ta ostatnia rola życiowa sprowokowała ją, aby w "Eleganckim magazynie o gwiazdach" - jak sami o sobie piszą, pokazać partnera, dom i koty?

Kazia mnie po prosu nigdy o to nie prosiła - odpowiedział partner Szczuki na pytanie Krystyny Pytlakowskiej o powód, dla którego zdecydowali się na wspólną rozmowę.
Nieprawda. Prosiły mnie rożne koleżanki dziennikarki o wypuszczenie partnera z szafy. Mówiłam ci o tym. Prosiłam nawet: "Robik, chodź, pokażmy się ludziom". A  ty zawsze mówiłeś: "Nie, nie ma mowy".

Skan z 'VIVA!'

Wciąż dla wielu feministka i lesbijka znaczy to samo. Czy dlatego Szczuka zdecydowała się na sesję z mężczyzną u boku?

Zupełnie mi nie przeszkadza, że uchodzę za lesbijkę. Co w tym złego. Nie potrzebuję dawać świadectwa temu, że żyję w parze heteroseksualnej, że jednak mnie jakiś facet zechciał - mówiła Szczuka. - (...) Znalazłam się jednak w takiej fazie życia, że normalnością stało się bycie we dwoje. Lecz afiszowanie się z tym też wydawało mi się obciachowe.
I krępujące. Pajacowate, naiwne, infantylne i przesiąknięte tanim narcyzmem - dodał Robert Kowalski, parter Szczuki.
(...) Minęły lata i nasi bohaterowie uznali pokazanie się razem za naturalna kolej rzeczy. Zresztą ja Roberta nigdy nie ukrywałam. Znajomi zawsze wiedzieli, że jesteśmy nudną, mieszczańską parą - dodała Szczuka.

Robert Kowalski ("Robcio", jak nazywa go Szczuka) i Kazimierza Szczuka ("Kazia, Kaziunia", jak nazywa ją "Robcio") są parą już od 10 lat. Poznali się przy okazji programu, który Kowalski robił dla TVP.

W "GW" przeczytałem wywiad z trzema badaczkami literatury - profesor Marią Janion, profesor Marią Żmigrodzką i trzecią Kazimierą Szczuką. Nie miałem bladego pojęcia, kim jest ta Szczuka. (...) Wspomniałem mu [Tomaszowi Łubieńskiemu - przyp. red.] o tym, to znaczy o tej Szczuce. Oświecił mnie, że ta Szczuka jest młoda i całkiem ładna.

Choć poznali się w 2000 roku, to od wielu lat byli sąsiadami. Oboje mieszkali na warszawskiej Pradze.

Widywałam Roberta, jak chodził ulicą Obrońców do sklepu albo na spacer z psami. Taki nieduży facecik z dwoma yorkami i jednym airedale terierem - bardzo piękne psy. Kojarzył mi się z gejem z Londynu albo Nowego Jorku, ze zdjęć w piśmie wnętrzarskim, noszącym szaliczki w kratkę i prowadzącym dużo terierów - wspominała Szczuka w "VIVIE!".

Od pierwszego spotkania, do pierwszej randki i "konsumpcji związku" minęło sporo czasu, od początku nie mieli problemu z prowadzeniem długich rozmów. Szczuka stopniowo ulegała urokowi dziennikarza.

Różni faceci łypali na mnie wzrokiem od czasu do czasu, lecz nie były to zjawiska porównywalne do spojrzenia Roberta. Z jego oczu biła inteligencja i samczość. (...)

EAST NEWS/PIOTR WYGODA

Okazuje się, że "populistka kobiet, które nie umiały ułożyć sobie życia w rodzinie" i "lesbijka" zakochała się mężczyźnie i to zakochała się szczęśliwie i tak samo jak tysiące kobiet, którymi rzekomo jako feministka ma pogardzać, stworzyła spokojny, pełen ciepła, miłości i wzajemnego wsparcia związek.

Robert zawsze mnie wspierał. Chodził na manify i kongresy, świetnie się dogaduje z moimi koleżankami, tymi, co to gwizdną, a ja lecę, jak mi powtarza zrzędliwie - mówiła Szczuka. -  (...) Feministki chcą naprawiać relacje między płciami, wierzą w rozwój, psychoterapię, dialog, relację, partnerstwo.

Czytając wywiad pary można być zaskoczonym, jak bardzo ich związek jest podobny do "związku statystycznej pary". On nie lubi, jak ona płacze, a ona łzy wylewa nierzadko.

Płacz kobiety to agresja ofiary - płaczę i oskarżam cię o wszystko - mówił z Kowalski.
Agresją jest to, że płaczę??? Chciałabym, żebyś mówił wtedy: "Kochanie, nie płacz, przecież wiesz, że cię kocham". A nie: "Kaziunia, k*rwa, nie mogę patrzeć, jak ty się zalewasz tymi łzami, to jakaś paranoja".

Co więcej zadeklarowana feministka nie dość, że gotuje dla ukochanego, to jeszcze robi to z przyjemnością.

Mam świadków - zaoponowała Szczuka. - Nawet moja przyjaciółka astrolożka powiedziała: "To niesamowite, że Robert jest tak konwencjonalnie męski, leży na kanapie, a ty mu gotujesz".
Przecież nie musisz mnie obsługiwać.
Robię to dla przyjemności. Na szczęście obopólnej. Za to Robert wozi mnie samochodem, robi mi kawę. No i nie tyle sprząta, co układa rożne rzeczy w kostkę.  Ale zmywa rzeczywiście sprawnie.

Kazimiera SzczukaKazimiera Szczuka Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta

Choć wielu zapewne uzna wywiad Szczuki i Kowalskiego za zagranie pod publiczkę ze względu na eurowybory, to jednak może tą rozmową zrobiła więcej dla ruchu feministycznego niż przez ostatnie kilka lat. Może odczarowała stereotyp "złej feministki"?

Bać się można tylko skrzywionego stereotypu zmaskulinizowanej feministki, kastratorki mężczyzn, Ale to zmyślenie, bzdura wyssana z palca - odpowiedział Robert Kowalski, parter feministki, na pytanie, czy bał się poglądów swojej ukochanej.

karo

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.