Justyna Kowalczyk zbuntowała się i wycofała z "Tour de Ski". Norweska prasa: Niefortunna, głupia decyzja

Justyna Kowalczyk zbojkotowała zawody narciarskie.

Justyna Kowalczyk wywołała burzę wycofując się z zawodów "Tour de Ski". Jest to teraz jeden z głównych tematów w norweskich mediach, które nie rozumieją decyzji narciarki. W prasie czytamy:

Szokująca wiadomość. Kowalczyk bojkotuje Tour - brzmi tytuł głównej informacji serwisu NRK.no.
Polka podjęła decyzję na godziny przed startem zawodów. To mała bomba w środowisko biegów narciarskich. Kowalczyk wygrywała Tour de Ski przez ostatnie cztery lata i była zdecydowanym faworytem w tym roku. Po wycofaniu się straci nie tylko ogromne nagrody pieniężne, ale i prawdopodobnie zostanie odstrzelona w walce o Kryształową Kulę [straci mnóstwo punktów].

Norwescy specjaliści, proszeni o komentarz również nie mogą uwierzyć w tę decyzję nazywając ją po prostu "głupią".

To głupie, ale nic na to nie możemy poradzić. Cała sytuacja jest niefortunna, ale w sumie decyzją Kowalczyk nie jestem zaskoczony. To drastyczny bojkot, ale rozumiem frustrację, bo to specjalistka od techniki klasycznej - mówi trener norweskiej kadry Vidar Lofthus.

Norwegom żal takiej konkurentki.

Szkoda, że się wycofała, liczyliśmy na równą walkę do samego końca - komentuje trener norweskich biegaczek Egil Kristiansen. - Ale dla nas nic się nie zmienia. Dalej będziemy robić swoje, choć oczywiście straciliśmy największą konkurentkę.

AP/Arno Balzarini

Dyrektor biegów z ramienia FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska) Pierre Mignerey, zapytany przez dziennik "Aftenposten" o całą sytuację, odpowiedział lakonicznie:

To jest po prostu głupie.

Polka wycofała się z zawodów, ponieważ chciała zaprotestować.

Kowalczyk zaprotestowała przeciwko zmianom w programie zawodów - zastąpieniu na drugim etapie biegu pościgowego na 10 km stylem klasycznym sprintem stylem dowolnym. Nie przekonały jej tłumaczenia, że w sytuacji, gdy w Oberhofie jest problem ze śniegiem, sprint dowolny jest jedynym wyjściem. - Do sprintu stylem klasycznym łatwiej przygotować trasę, więc dlaczego nie zrobić takiego wyścigu? - pytała. Od działaczy słyszała: nie, bo nie. Prosiła więc, żeby zamianę zrobić także na trzecim etapie, w Lenzerheide w Szwajcarii, tam, gdzie w sylwestra ma być kolejny sprint łyżwą. Po takiej zmianie Tour mógłby dalej uchodzić za wyzwanie dla najwszechstronniejszych narciarzy, a nie tylko najwszechstronniejszych w stylu łyżwowym, na co się zanosi, gdy aż pięć z siedmiu etapów będzie stylem dowolnym - czytamy na Sport.pl.

Na Facebooku napisała:

Bardzo mi przykro, ale w zaistniałej sytuacji nie mogę wystąpić w Tour de Ski.

Swoją decyzję skomentowała w "Przeglądzie Sportowym" mówiąc, że była to najtrudniejsza decyzja w jej karierze.

Bardzo długo płakałam przed i po. Mam nadzieję, że Polacy nie będą tego touru oglądać.

Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Polki bronił Fredrik Aukland, inny norweski trener, który winą za sytuację obarczał organizatorów.

Jestem ostrożny w używaniu słowa "kryzys". Ale to jest kryzys w biegach narciarskich . Ten sport jest zbyt kruchy, żeby pozwolić sobie na wycofanie się takiej zawodniczki. To wstyd, że nie zadbano o to, by rywalizacja była na najwyższym poziomie.
Zobacz wideo

Co myślicie?

majk

Więcej o:
Copyright © Agora SA