W ramach tegorocznego Przystanku Woodstock Grzegorz Miecugow i Artur Andrus poprowadzili specjalny odcinek "Szkła Kontaktowego". Jego niespodziewanym bohaterem stał się Oskar Wądołowski , który wkroczył na scenę, po czym uderzył Miecugowa i pokazał kartkę z napisem "TVN kłamie". (Zobacz: Przystanek Woodstock: Grzegorz Miecugow uderzony w twarz w trakcie programu na żywo!)
Teraz sprawca przesłał mediom swoje oświadczenie, w którym zaprzecza, by było to pobicie.
Incydent, jakim było dwukrotne szturchnięcie podczas program - możemy przeczytać w jego oświadczeniu przytaczanym przez Wirtualnemedia.pl.
Fot. TVN24
Jako prawdziwą ofiarę zajścia wskazał siebie, a policję oskarżył o brak profesjonalizmu.
Na filmie widać że zrzucenie mnie ze sceny z wysokości ok. dwóch metrów, mogło to spowodować obrażenia głowy, złamanie ręki lub nogi, nie było profesjonalnym obezwładnieniem, a policja zatrzymała mnie bez przeprowadzenia badań lekarskich - opisuje.
Co najważniejsze, Wądołowski wyjaśnił jaka była jego motywacja jego działań.
Całe zdarzenie miało wyglądać jak pobicie (choć pobiciem nie było) po to, aby przedostać się do świadomości publicznej i wywołać debatę o stronniczych, nieuczciwych i subiektywnych dziennikarzach i mediach w Polsce. Zdarzenie, do którego doszło 2 sierpnia podczas Przystanku Woodstock, było formą manifestu, którego jedynym celem było dostać się przed kamery TVN24 w programie na żywo i przekazać ludziom - głównie widzom TVN24 oraz internautom, iż Polacy mają już dosyć kłamstw, kreowania stronniczej, lewicowej wizji Polski i świata przez TVN24, jej dziennikarzy oraz inne stacje telewizyjne i dziennikarzy - napisał mężczyzna.
Grzegorz Miecugow screen z youtube.com screen z youtube.com
W swoim oświadczeniu wskazał również, którzy dziennikarze są nierzetelni i kłamliwi, więc powinni zniknąć z życia publicznego.
Tacy prezenterzy telewizyjni jak Kamil Durczok, Piotr Kraśko, Grzegorz Miecugow, Monika Olejnik, Tomasz Lis, Hanna Smoktunowicz, Krzysztof Ziemiec, Tomasz Sianecki, Jarosław Kuźniar, Jacek Żakowski, Janina Paradowska, Piotr Najsztub i wielu innych - kreują rzeczywistość polityczną i ustrojową w Polsce według własnego uznania i są jeszcze traktowani jako rzetelni i prawdziwi dziennikarze, a nawet jako autorytety do naśladowania. Wszyscy ci dziennikarze powinni zostać całkowicie wykluczeni z życia publicznego jako nierzetelni, stronniczy i kłamliwi. Nie do przyjęcia jest także fakt, że obecni dziennikarze niejako dziedziczą swoje wysokie stanowiska w mediach gdyż ich rodzice byli wysoko postawionymi dziennikarzami lub agentami SB w czasach PRL-u - ocenił Wądołowski.
ao