Ryszard Rynkowski nie należy do lwów salonowych. Część ludzi uważa go nawet za ponuraka. W najnowszym wydaniu " Vivy! " artysta przekonuje, że tak nie jest.
Kto mnie dobrze zna, to wie, że jestem zupełnie innym człowiekiem.
Faktycznie, czytając długi wywiad z Rynkowskim można go trochę poznać. Gość "Vivy!" mówi szczerze i bez ogródek. Elżbieta Pawełek, która prowadziła rozmowę, spytała go o występ w "Bitwie na głosy". Drużyna Rynkowskiego doszła aż do finału show, w którym musiała uznać wyższość ekipy Kamila Bednarka.
Mezo, Ryszard Rynkowski fot. TVP2
Ten sukces był zasługą fantastycznego chóru z Elbląga, którym miałem przyjemność kierować - skromnie mówi wokalista. - Nie dawano nam większych szans. Stawiano na Edytę Górniak, Natalię Kukulską, siostry Przybysz. Miałem utrzymać się w trzech, góra czterech odcinkach. Doszedłem do dziewięciu.
Trudno nie wyczuć w tych słowach pewnej dumy. Rynkowski nie ma jednak złudzeń względem programów wyłapujących młode talenty.
Te programy nic nie dają. Tych ludzi wyciąga się z ciemności, stawia w świetle jupiterów, robi się z nich gwiazdy. A po chwili zapomina, że ktoś taki istniał. Nie lubię takich show i przekonań nie zmienię.
Rynkowski stara się oddzielać życie zawodowe od prywatnego szczelną barierą. Jak sam przyznaje, nie przepada za popularnością i stara się nie prowokować sytuacji, w której rozpoznają go przypadkowi ludzie.
Wejście do restauracji, gdzie wszyscy mnie rozpoznawali, a ja nikogo, powodowało u mnie spięcia. Nie wiedziałem, jak się zachowywać. Taki trochę dzikus jestem. Po koncercie wolałem siedzieć w domu.
Dla "Vivy!" Rynkowski zrobił jednak wyjątek i odpowiedział na kilka intymnych pytań dotyczących swojego związku. Wokalista długo utrzymywał go w tajemnicy.
Mieliśmy z Edytą wątpliwości. - wyznaje. - Różnica między nami wynosi aż 22 lata. Pierwsze randki napawały mnie grozą. Edyta wyglądała jak wspaniała dziewczyna. A obok niej szedł taki stary z brzuchem.
Ze swoją drugą żoną Edytą Rynkowski ma synka Rysia. Dziecko właśnie skończyło 3 i pół roku.
Na szczęście odziedziczył urodę po mojej żonie. U mnie w rodzinie żaden facet nie miał włosów - przyznaje artysta.
Pierwsza żona Ryszarda Rynkowskiego, Hanna, zmarła na raka. Rozmówca "Vivy!" wspomina ją z wyraźnymi emocjami.
Mówiąc o tym, zawsze się wzruszam. Najbardziej zabolało mnie, jak pożyczałem wózek dla Hani, bo nie mogła już chodzić. Chciałem za niego zapłacić, a pielęgniarka: "Panie Ryszardzie, za dwa tygodnie i tak nam pan odda". Może nie pomyślała, co mówi. Płakałem w samochodzie.
Po śmierci żony Rynkowski był przekonany, że już nigdy nikogo nie pokocha. Edyta to zmieniła.
Moje życie nabrało sensu. Mam znowu dom i swoje miejsce na ziemi. Ostatnie miesiące były cudowne. Żona stała przy mnie i włączyła się w walkę w "Bitwie na głosy" jak lwica. Co sobota siedziała na widowni. To było dla mnie bardzo ważne.
Zapytany o plany na przyszłość, Rynkowski odpowiada:
Powstaje już nowa płyta, na której zaśpiewam z moim wspaniałym chórem z Elbląga. A tak poza tym... - dodaje z uśmiechem - Grzeję się w słońcu, wylegując się na zielonej trawce.
Panu Ryszardowi i całej rodzinie życzymy wszystkiego najlepszego. I gratulujemy dystansu do samego siebie.
tommy