Eddie rozpoczął swoją wielką karierę od występów w "Saturday Night Live". Później zaczął grywać w komediach i niepoważnych sensacjach, aż w tym roku dostał nominację do Oscara (film "Dreamgirls") za swoją pierwszą rolę "na serio". Całkiem dobry bilans. Wystarczy, że w jednym filmie przestanie się szczerzyć i śmiać jak kobyła, a krytycy i publiczność obsypują go nagrodami. Czyżby więc chciał spoważnieć na dłużej?
My i tak wolimy go w tym głupkowatym repertuarze.