Na razie wszystko wskazuje na to, że tak. Jeśli chłopcy przez wszystkie lata gry w serialu nie dostali żadnej innej propozycji zawodowej, to trudno spodziewać się , że nagle jakiś reżyser ich doceni i zaprosi do współpracy. Członek ekipy "M jak miłość" opowiedział na łamach "Rewii" o tym jak niektóre osoby z planu kpią sobie z "talentu aktorskiego" popularnych bliźniaków.
Kiedyś ktoś zażartował, że gdyby obok nich postawić drewniany pieniek, pewnie zagrałby lepiej. Przejęli się i zaczęli brać lekcje, choć efekty były tego marne.
W obronie Mroczków stanął Olgierd Łukasiewicz (informacja dla ignorantów - to polski aktor filmowy i teatralny).
Widać, że mają talent, bo zadania, które stawia przed nimi serial, wykonują przekonująco, z czego się cieszę. W dodatku są muzykalni. A gdyby chcieli zdać egzamin aktorski, to chętnie zobaczyłbym, jak umieją zagrać... Fredrę i Szekspira.
Mroczki w teatrze? Kto wie, może tam bliźniacy przynajmniej przestaliby gwiazdorzyć, tak jak robią to na planie serialu. Członek ekipy "M jak miłość" w rozmowie z "Rewią" narzeka na niekulturalne zachowanie Rafała i Marcina.
Potrafią być nadal mili wobec znanych aktorów, ale potrafią się też odnieść się z lekceważeniem do pracowników obsługi technicznej, garderobianych!
Gdy "M jak miłość" się skończy i bracia nie będą już popularni, zawsze mogą wyjąć z szuflady dyplom inżyniera i poszukać pracy w jakiejś firmie budowlanej, albo robić w PR. Zresztą sam Marcin Mroczek powiedział kiedyś, że lubi grać, ale nie jest to jego powołanie, dlatego zdecydował się podjąć studia na Politechnice Warszawskiej.