Kelly Rutherford walczy z eksmężem o dzieci. Dramatyczny zwrot akcji. Sąd nakazał odesłanie ich do Monako

Kelly Rutherford tak bardzo starała się zachować kontakt z dziećmi, że zignorowała nakaz sądowy nakazujący odesłanie ich do ojca. W rezultacie musiała pożegnać się z nimi w budynku sądu, a w przyszłym miesiącu czeka ją sprawa, która być może jeszcze bardziej ograniczy jej dostęp do syna i córki.

Kelly Rutherford, gwiazda "Plotkary", swojego drugiego męża, niemieckiego biznesmena, Daniela Gierscha, poślubiła w sierpniu 2006 roku. Po dwóch miesiącach para przywitała na świecie swoje pierwsze dziecko syna Hermesa. Po niezbyt udanym pierwszym małżeństwie, które trwało zaledwie sześć miesięcy, nikt nie spodziewał się, że niespełna po dwóch latach rozpadnie się także kolejne. W dodatku aktorka przez sądową batalię rozwodową musiała przechodzić będąc w drugiej ciąży. Córka Rutherford i Gierscha, Helena, przyszła na świat już w rozbitej rodzinie, w której w dodatku kwestia opieki nad dziećmi była ciągle nieuregulowana.

Oboje stoczyli zaciętą sądową bitwę o prawo do opieki nad dziećmi. Kelly Rutheford poniosła całkowitą klęskę: Hermes i Helena zamieszkali z ojcem w Monako, a ona otrzymała jedynie przywilej spędzania z nimi wakacji w Nowym Jorku. W walce straciła też cały majątek, 1,5 miliona dolarów, a jej długi urosły do 2 milionów. Gwiazda zmuszona była ogłosić bankructwo.

Mamy kolejną odsłonę tej nieszczęśliwej historii. Dzieci, po spędzeniu 6 tygodni z matką w Nowym Jorku, miały wrócić do Monako, do ojca, jednak Kelly podjęła kolejną rozpaczliwą próbę zatrzymania dzieci przy sobie.

Sędzia Sądu Najwyższego Nowego Jorku, Ellen Frances Gesmer, podtrzymał we wtorek nakaz sądowy zobowiązujący odesłanie do Europy 8-letniego Hermesa i 6-letnią Helenę. Rutheford w piątek odmówiła wykonania go - informuje portal People.com.

W dodatku na rozprawę przyszła sama, choć zobowiązana była przyprowadzić ze sobą dzieci. Tłumaczyła, że pragnęła ochronić je przed "cyrkiem medialnym", jednak sąd nie dał wiary tłumaczeniu i zażądał, żeby dzieci były obecne.

Michael Stutman, jeden z prawników przyglądających się sprawie, ocenił, że biorąc pod uwagę poprzednie opory Kelly Rutheford przed oddawaniem dzieci ojcu, samotne przyjście do sądu było najprawdopodobniej "gwoździem do trumny".

Dzieci zostały doprowadzone do sądu bocznym wejściem, żeby mogły pożegnać się z matką przed wyjazdem na lotnisko.

Nie wyglądały, jakby coś im umknęło. Były szczęśliwe, że matka pocałowała je na pożegnanie, że mogły zobaczyć się z babcią, cały czas się uśmiechały. A tak przy okazji, to dwójka naprawdę pięknych dzieci. Jedyne, co im się nie podobało to, że nie mogły grać, bo w sądzie było nudno - powiedział dziennikarzom Ira Garr, adwokat Daniela Gierscha.
Przytuliły się do niej i powiedziały "do widzenia", a ona powiedziała, że niedługo się zobaczą, po czym natychmiast dołączyły do babci, z którą mają świetny kontakt - powiedział Robert Michaels, kolejny z prawników Gierscha.

Kelly Rutheford i jej pełnomocnik wyszli z sądu bez słowa. Dziennikarzom nie udało się uzyskać od nich komentarza.

Bardzo niedobrze się stało, że Helena i Hermes musieli pożegnać się z matką w sądzie, to nie jest normalne - ocenił sytuację Robert Wallack, adwokat, który reprezentował Rutheford w ubiegłym roku. - Dzisiejsze postępowanie przebiegało dokładnie tak, jak się spodziewano, a teraz okazuje się, że kolejny rozdział tej historii zostanie napisany w Monako.

O co chodzi? Na 3 września w Monako wyznaczony jest termin rozprawy. Daniel Giersch chciałby bowiem jeszcze bardziej ograniczyć byłej żonie prawo decydowania o dzieciach. Jak twierdzą jego prawnicy, nie chce jej "karać", ale też nie chce powtórki z tego, co się właśnie wydarzyło.

Oznacza to, że matka, która rozpaczliwie walczy o poszerzenie kontaktu z dziećmi, być może będzie miała do nich jeszcze bardziej ograniczony dostęp.

Od kwietnia w internecie jest do podpisania petycja do Baracka Obamy. Kelly Rutheford "błaga administrację prezydenta" o pomoc w sprowadzeniu dzieci do USA.

mat. prasowe

alex

Pobierz nową aplikację Plotek.pl na telefony z Androidem

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.