O życiu Kamila Durczoka na Śląsku i początkach kariery pisaliśmy już wcześniej . "Newsweek" porozmawiał ze współpracownikami dziennikarza z czasów studenckiego radia, pracy w katowickiej TVP i tymi, których poznał już w Warszawie. Dominuje przekonanie, że szef "Faktów" mozolnie wypracował sukces, by na końcu stać się ofiarą własnych ambicji i trudnego charakteru. Działająca w TVN komisja do spraw mobbingu nie musi ponoć nikogo zapraszać. Ludzie zgłaszają się sami.
Wiedzą już bardzo dużo o mobbingu. I to będzie chyba główny wniosek z raportu, że Durczok poniżał ludzi. Dziennikarze TVN prognozują: zapewne się go pozbędą. Wpuścił stację w najpoważniejszy kryzys od wielu lat - czytamy w "Newsweeku".
Kamil Durczok uczył się być szefem ćwierć wieku temu. Miał 23 lata, był studentem i "parzył kawę" w publicznym radiu w Katowicach. Ówczesny radiowiec wspomina, że "pracował jak wół". Rok później Durczok został dyrektorem radia TOP FM.
Ktoś inny miał być naczelnym, Kamil był szczeniakiem bez doświadczenia. Ale przekonał do siebie posła, który rozdawał karty w rozgłośni, i tamtego kandydata zostawili na lodzie - opowiada tygodnikowi pracownik radia.
Dziennikarz z konkurencyjnego radia Flash przekonuje, że 24-letni dyrektor TOP FM był "nieprawdopodobnie ambitny i pracowity, chwilami bezczelny". Pracujący "pod" Durczokiem dziennikarz, Dariusz Pawelec nazywa swojego redaktora naczelnego "młodym, groźnym szefem". Według męża Krystyny Bochenek, wybitnej dziennikarki i śląskiej mentorki Durczoka, młody Kamil "był cholerykiem".
Lubił, żeby praca była zrobiona. Stanowisko i pozycja dziennikarska może troszeczkę go zmanierowały. Uważał, że ma być tak, jak on chce, i koniec - wyznał "Newsweekowi" prof. Andrzej Bochenek.
Kamil Durczok REPRODUKACJA TOMASZ BARANSKI/REPORTER Młody Kamil Durczok [REPRODUKACJA TOMASZ BARANSKI/REPORTER]
Przejście do TVP Katowice nie zmieniło tego. Pozostał "młody i przebojowy", jak wspomina Andrzej Janicki, były dyrektor oddziału Telewizji Polskiej. Dostrzeżono Kamila w Warszawie i dano mu do poprowadzenia w TVP Polonia "Studio parlamentarne".
Był pewny siebie, potrafił opanować emocje, skutecznie wywołując je u rozmówców - powiedział w rozmowie z tygodnikiem jeden z ówczesnych współpracowników Durczoka.
Jarosław Szczepański, ówczesny wicedyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, za chłopakiem z Katowic nie przepadał. Jego styl pracy nazywa "szpanerskim", gdzie "barokowe ozdobniki" zajmują miejsce rzeczowości. "Newsweek" zwraca uwagę, że wygrana z nowotworem mogła wzmocnić negatywne cechy Durczoka. Odczuć to mieli na swojej skórze członkowie zespołu "Faktów" TVN. Ich twarzą stał się Durczok, gdy do TVP przyszedł PiS, a lewicowego dyrektora Roberta Kwiatkowskiego zastąpił prawicowy Bronisław Wildstein.
O "Faktach" panuje przekonanie, że to najlepszy zespół informacyjny w Polsce. Niebo na ziemi. A w niebie, wiadomo, bóg jest tylko jeden - wyznał jeden z dziennikarzy TVN.
Kamil Durczok w opowieściach swoich kolegów ze stacji jawi się bardziej jako bóg starotestamentowy. Jest groźny i nie wybacza pomyłek. Nawet drobiazgi, jak brak długopisu w ulubionym kolorze, mają wywoływać furię. Przed rozmową z Durczokiem podobno bezpieczniej było się upewnić, w jakim akurat jest nastroju.
Wszystko kręciło się wokół jego kaprysów i humorów. Czołgał ludzi, upokarzał. Czy molestował, nie wiem. Miał opinię kobieciarza. Miał swój "dwór" ludzi dopuszczonych do wspólnych kaw czy obiadków - powiedział "Newsweekowi" jeden z dziennikarzy stacji. Inny dodaje, że Durczok "wyzywał od debili, robił co chciał".
W publikacji tygodnika pada nawet porównanie, że szef "Faktów" był tym dla swojego programu, czym Jarosław Kaczyński dla PiS ("Przekonany, że jest lepszy, mądrzejszy, że wszystko mu wolno").
Wspiął się na sam szczyt dziennikarskiej kariery, a dziś jest jak Lance Armstrong polskiej telewizji: zjeżdża w dół i może liczyć tylko na siebie - ocenia "Newsweek".
socha