"Wprost" o "ciemnej stronie Kamila": podejrzane mieszkanie, biały proszek, gadżety erotyczne. Durczok po publikacji: Jestem zdemolowany psychicznie

Najnowszy numer "Wprost" ujawnia "ciemną stronę" Kamila Durczoka. Główną osią historii jest mieszkanie, w którym znaleziono wiele niepokojących przedmiotów (gadżety erotyczne, biały proszek). W rozmowie z Dominiką Wielowieyską w radiu "TOK FM" dziennikarz przyznał się, że odwiedzał apartament. Zaprzeczył jednak, by kiedykolwiek molestował swoje pracownice.

Najpierw "Wprost" zamieścił duży artykuł, w którym ze szczegółami opisywał mobbing i molestowanie, do którego wielokrotnie miało dochodzić w "jednej z większych stacji telewizyjnych". Choć ani razu nie padło nazwisko, a żadna z poszkodowanych kobiet nie mówiła o kogo chodzi, w internecie szybko pojawiły się pogłoski, że bohaterem artykułu jest Kamil Durczok . Atmosferę dodatkowo podgrzał fakt, że pogodynka TVN, Omenaa Mesah, powiedziała, że " wie, o kogo chodzi ". TVN kilka dni później powołało komisję do wyjaśnienia doniesień o molestowaniu.

W najnowszym numerze tygodnika "Wprost" odkładamy na bok aspekt mobbingu i molestowania. Możemy za to przeczytać historię pewnego mieszkania na Mokotowie. Choć nie należy ono do Kamila Durczoka, wewnątrz znaleziono wiele śladów jego obecności - prywatne maile i listy, notatki, czy rzeczy osobiste (m.in. krawaty). W apartamencie było też wiele "niepojących przedmiotów" - duże ilości białego proszku - w torebkach, na talerzu, na karcie kredytowej (nie ma pewności, że były to narkotyki), gadżety erotyczne (dmuchane lalki, liny) oraz wiele filmów pornograficznych.

Dziennikarze "Wprost" razem z właścicielem wynajmowanego mieszkania byli na miejscu. Z ich opowieści wynika, że lokal wyglądał jak "po burzliwej imprezie". Co znaleźli w środku?

Dziesiątki torebek z resztkami proszku. Dwie szklanki i pusta butelka po luksusowej wódce. Obok nieprawdopodobna ilość pornografii i gadżetów erotycznych. W kącie płócienna torba, w niej roztrzaskana w drobny mak kamera i zgniecione, rozbite telefony komórkowe. Obok połamane karty SIM. Rzeczy są nie do odtworzenia - czytamy we "Wprost".

Kamil DurczokKamil Durczok KAPIF KAPIF

Tygodnik nie pozostawia czytelnikom wątpliwości, co do obecności Kamila Durczoka w feralnym mieszkaniu:

W walizkach, które leżą w barłogu, znajdziemy mnóstwo osobistych i służbowych rzeczy Durczoka. Wszystko wymieszane z akcesoriami erotycznymi, bielizną. Nieotwarte pismo z urzędu skarbowego do szefa "Faktów". Pendrive z wyjazdu narciarskiego, na którym są zdjęcia dziennikarza i jego przyjaciół-celebrytów. Na fotografiach m.in. jedna z najbardziej wziętych aktorek starszego pokolenia. Na następnej sławny polski kabareciarz. W tej samej walizce płyta z filmem o treści zoofilskiej. Na filmie kobieta uprawia seks z koniem. Wśród upchniętych w walizce papierów e-maile do Durczoka - zdaje relację "Wprost".

Durczok był dziś rano gościem radia "TOK FM". Odniósł się do publikacji tygodnika - zarówno tych dotyczących molestowania w TVN, jak i swojej obecności w opisywanym mieszkaniu. Szef "Faktów" nie przyznaje się do zarzutu molestowania, ale potwierdza, że bywał w mieszkaniu, którego opis możemy znaleźć we "Wprost".

Z całą stanowczością, jasno i wyraźnie chcę powiedzieć: nigdy nie molestowałem żadnej z podległych mi pracownic. Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety.
Powiem to jedno zdanie - w wolnym, prywatnym czasie odwiedziłem mieszkanie jednej z moich znajomych ze środowiska medialnego. To, co tam zrobiłem, to jest absolutnie moja prywatna sprawa. Nie wiem, czy policja się tym zajmuje. Mnie łatwo znaleźć - mówił w "TOK FM".

Przyznał też, że póki co, jest na dwutygodniowym urlopie, a specjalna komisja zajmuje się badaniem sprawy.

Dzisiaj w mojej firmie zaczęła pracę komisja. Żeby była jasność: byłoby czymś kompletnie nienormalnym, żebym przez ten czas pracował, mijał ludzi, którzy być może będą z tą komisją rozmawiali. W związku z tym, oczywiście, poszedłem na dwutygodniowy urlop. Właściwie go tylko przyspieszyłem, bo był planowany. W tej sytuacji było jasne, że nie powinienem utrudniać pracy tym, którzy chcą to wyjaśnić. Ze spokojem czekam na te wyjaśnienia. Z absolutnym spokojem - powiedział dziennikarz.

Nie wiadomo jednak, czy zobaczymy go jeszcze w "Faktach". Jak sam przyznaje - bardzo by tego chciał. Durczok zdradził też, że rozstał się z żoną, choć nie wzięli jeszcze rozwodu. To ona wspiera go w obecnym czasie.

Dziś myślę o tym, jak przeżyć do jutra. Pracuję w mediach od 25 lat, widziałem wszystko albo prawie wszystko. Jestem zdemolowanym psychicznie facetem, który trzyma się dzięki temu, że żona, z którą się rozstałem, jest dla mnie oparciem. Bardzo bym chciał jeszcze poprowadzić "Fakty".

Sprawą "białego proszku" z mieszkania na Mokotowie zajęła się policja. "Wprost" nie opublikował całej historii. Ma ją dozować czytelnikom w cotygodniowych odcinkach. Kolejnych rewelacji możemy się więc spodziewać w przyszły poniedziałek.

Zobacz wideo

jus

Więcej o:
Copyright © Agora SA