Tym razem był to Hotel "Granada" w Ostrowie Wielkopolskim, ale raczej należałoby go nazwać "hotelem widmo". Tak zresztą, całkiem zasłużenie, został nazwany w programie. Małgorzata Rozenek na początku zaparkowała na pustym parkingu (płatnym). Potem na recepcji nie zastała nikogo. W hotelowej restauracji (nieczynnej) również. Dopiero po dłuższym poszukiwaniu odnalazła się osoba, która mogłaby ją przyjąć. Zero gości. Niemal kompletny brak personelu. Właściciele? W domu. Rozenek zadzwoniła po nich.
Jak długo ten hotel zarabiał na siebie i kiedy przestał? - zapytała ich, kiedy się pojawili.
Przez pierwszych 8, 9 lat. Potem było coraz mniej gości - przyznał Andrzej, który w raz z żoną Agatą prowadzi biznes.
Małgorzata Rozenek względnie szybko ustaliła, co jest przyczyną fatalnej kondycji finansowej obiektu. Nie tyle złe zarządzanie, co jego brak. Właściciele, większość czasu spędzają w podróżach i nie mają kiedy dopilnować interesu.
Kto tu rządzi w tym hotelu? - zapytała.
My razem... - padła nieśmiała odpowiedź.
Riposta Rozenek była nieoczekiwana, bo odnosiła się do jej prywatnego życia.
To jest tak, jak ja pytam w małżeństwie, ja też zawsze mówię, że Radosław rządzi - odparła.
Swoją drogą, to nie pierwszy raz, kiedy o ukochanym mówi używając oficjalnej formy jego imienia. Tak samo nazwała go podczas konferencji ramówkowej TVN .
Małgorzata Rozenek TVN/X-News TVN/X-News
Jak działanie hotelu wygląda w praktyce, można było się przekonać, kiedy w końcu pojawili się jacyś goście. Ich opinia była jednoznaczna: "Jak za komuny". Nie działały: telewizor, lampka, telefon i w dodatku było zimno.
Za połowę ceny bym tutaj nie została - skomentowała warunki kobieta, która dostała jeden z pokojów.
Potem pojawili się kolejni goście. Akurat była właścicielka, która wydała im klucze i z pewnym wahaniem opisała drogę do pokoju. Jakby do końca nie była pewna, gdzie on się znajduje.
Rozenek po rozmowie z synem właścicieli (to on zaprosił ekipę "Piekielnego hotelu") postanowili zadziałać dość radykalnie. Zdecydowali nakłonić Andrzeja i Agatę do spędzenia nocy we własnym hotelu. Syn nawet spakował im walizkę. W jednym z pokojów obok była zameldowana Rozenek.
Śpię tutaj, bo tam jest jeszcze brudniej - wybrała łóżko, które wydawało jej się bardziej czyste.
Następnego dnia rano Rozenek ogłosiła zbiórkę. Pojawili się wszyscy goście i cała załoga hotelu. Miało być szczerze.
Sam pokój nas zawiódł. Kiczowaty wystrój, pokój był bardzo zaniedbany. To pokój 21. W szczególności łóżko, które jest chyba najważniejszym elementem pokoju. Była brudna, poplamiona i wydarta narzuta na łóżku. Za łóżkiem element z pianki, który był pełny kurzu. Dywan też był poplamiony - usłyszeli właściciele ostrą opinię o warunkach panujących w hotelu.
Tłumaczenie właściciela było bardzo dziwne. Mówił z wahaniem, często pauzował.
Pokój 21 był często wynajmowany na imprezy par.
Co to znaczy na imprezy par? - chciała wiedzieć Rozenek.
Narzeczeni często wynajmują, po ślubie...
To wystarczyło, żeby Rozenek wyrobiła sobie całościowy ogląd sytuacji. Po konsultacji z ekspertami zdecydowała obniżyć cenę za nocleg i dostosować ją do standardów obiektu (o 20-30 proc.) oraz zmienić krzykliwy wystrój wnętrz na coś bardziej stonowanego. Po remoncie przykładowego pokoju właściciele byli zachwyceni.
Będziemy wdrażać zmiany, które zostały nam podpowiedziane i przyciągać gościa, żeby przyjechał, a potem wrócił.
Nie zawsze jest łatwo. Tu naprawdę bywało ciężko, ale te zmiany są widoczne. Goście świetnie się bawią, hotel chyba zaczął żyć - na koniec Małgorzata Rozenek oceniła swoją pracę.
Małgorzata Rozenek TVN/X-News TVN/X-News
alex
Materiały partnerów
celebrity look